Wiem, że znów długo się nie odzywałam, ale trochę zmian u
nas nastąpiło, przeprowadziliśmy się i w związku z tym zupełnie nie miałam
kiedy pisać.
nas nastąpiło, przeprowadziliśmy się i w związku z tym zupełnie nie miałam
kiedy pisać.
Powód naszej przeprowadzki był taki, że poproszono nas o
zmianę pokoju ze względu na to, że pan domu nie może spać od godziny ósmej, bo
Marcel jest za głośny. Tak więc, wylądowaliśmy w pokoju, który był dwukrotnie
mniejszy, miał okno na ulicę (hałas dzień i noc), a na dodatek w celu
wyciszenia, okna zasłonięte były gąbką, cały czas było tam ciemno jak w
grobowcu. Czuliśmy się tam okropnie, zadecydowaliśmy więc, że pora poszukać
czegoś innego. Tak z dnia na dzień nie było to takie najłatwiejsze, ale udało
nam się znaleźć miły apartament w małej miejscowości o nazwie La Victoria.
Budynek znajduje się przy małej uliczce, zaraz obok jest park z bardzo fajnym
placem zabaw, a mieszkanie wynajmujemy od przemiłego Hiszpana – Emilio.
zmianę pokoju ze względu na to, że pan domu nie może spać od godziny ósmej, bo
Marcel jest za głośny. Tak więc, wylądowaliśmy w pokoju, który był dwukrotnie
mniejszy, miał okno na ulicę (hałas dzień i noc), a na dodatek w celu
wyciszenia, okna zasłonięte były gąbką, cały czas było tam ciemno jak w
grobowcu. Czuliśmy się tam okropnie, zadecydowaliśmy więc, że pora poszukać
czegoś innego. Tak z dnia na dzień nie było to takie najłatwiejsze, ale udało
nam się znaleźć miły apartament w małej miejscowości o nazwie La Victoria.
Budynek znajduje się przy małej uliczce, zaraz obok jest park z bardzo fajnym
placem zabaw, a mieszkanie wynajmujemy od przemiłego Hiszpana – Emilio.
Niestety nie ma tu widoku oceanu, czego bardzo będzie mi
brakować, nie ma też dachu na którym można się bawić, no i Marcel będzie
tęsknił za Anną i Olem, dzieci chyba się na nas zresztą obraziły, bo nawet się
pożegnać nie chciały. Ale nie można mieć
wszystkiego :).
brakować, nie ma też dachu na którym można się bawić, no i Marcel będzie
tęsknił za Anną i Olem, dzieci chyba się na nas zresztą obraziły, bo nawet się
pożegnać nie chciały. Ale nie można mieć
wszystkiego :).
Wczoraj więc, załadowani jak Cyganie, przeprowadzaliśmy się.
Najpierw jechaliśmy do Puerto de la Cruz, a stamtąd następnym autobusem do La
Victorii. No i w La Victorii – niespodzianka. Wypakowujemy nasze bagaże (we
wszystkich autobusach nawet wózki trzeba pakować do luku bagażowego), a tu
brakuje jednego plecaka, pytam Łukasza, on sprawdza raz jeszcze w luku, w
autobusie, jeszcze raz w luku i autobusie, no nie ma. Autobus odjechał, my
przerażeni, w plecaku był mój komputer, aparat, paszporty, portfel ze
wszystkimi kartami, telefon, no wszystkie ważne rzeczy prócz pieniędzy.
Stwierdziliśmy, że plecak na pewno został na przystanku autobusowym w Puerto,
Łukasz pojechał tam, a ja poszłam ze wszystkimi pakunkami i Marcelem spotkać
się z naszym nowym gospodarzem. Gdy się spotkaliśmy, od razu spytałam Emilio
czy ma samochód, wyjaśniłam mu sytuację i pojechaliśmy na poszukiwanie plecaka
(Łukasza niestety nie było już na przystanku). W samochodzie cały czas miałam
nadzieję, że plecak będzie na mnie spokojnie czekał i jakże niemile się
rozczarowałam gdy na miejscu nie było ani śladu po zgubie. Obeszłam wszystkie
kafeterie, punkt informacji, stację kontroli ruchu, nic. Po chwili pojawił się
Łukasz i wtedy się porządnie rozbeczałam. On jeszcze raz wszystko obszedł i
oczywiście bezskutecznie. Emilio zaczął nas pocieszać, że to tylko kasa, że
jesteśmy zdrowi i z tego powinniśmy się cieszyć. To prawda, ale niemiło tak
zgubić plecak ze wszystkim co ważne. Emilio zaproponował też, abyśmy pojechali
na policję zgłosić zgubę dokumentów. Tak też zrobiliśmy.
Najpierw jechaliśmy do Puerto de la Cruz, a stamtąd następnym autobusem do La
Victorii. No i w La Victorii – niespodzianka. Wypakowujemy nasze bagaże (we
wszystkich autobusach nawet wózki trzeba pakować do luku bagażowego), a tu
brakuje jednego plecaka, pytam Łukasza, on sprawdza raz jeszcze w luku, w
autobusie, jeszcze raz w luku i autobusie, no nie ma. Autobus odjechał, my
przerażeni, w plecaku był mój komputer, aparat, paszporty, portfel ze
wszystkimi kartami, telefon, no wszystkie ważne rzeczy prócz pieniędzy.
Stwierdziliśmy, że plecak na pewno został na przystanku autobusowym w Puerto,
Łukasz pojechał tam, a ja poszłam ze wszystkimi pakunkami i Marcelem spotkać
się z naszym nowym gospodarzem. Gdy się spotkaliśmy, od razu spytałam Emilio
czy ma samochód, wyjaśniłam mu sytuację i pojechaliśmy na poszukiwanie plecaka
(Łukasza niestety nie było już na przystanku). W samochodzie cały czas miałam
nadzieję, że plecak będzie na mnie spokojnie czekał i jakże niemile się
rozczarowałam gdy na miejscu nie było ani śladu po zgubie. Obeszłam wszystkie
kafeterie, punkt informacji, stację kontroli ruchu, nic. Po chwili pojawił się
Łukasz i wtedy się porządnie rozbeczałam. On jeszcze raz wszystko obszedł i
oczywiście bezskutecznie. Emilio zaczął nas pocieszać, że to tylko kasa, że
jesteśmy zdrowi i z tego powinniśmy się cieszyć. To prawda, ale niemiło tak
zgubić plecak ze wszystkim co ważne. Emilio zaproponował też, abyśmy pojechali
na policję zgłosić zgubę dokumentów. Tak też zrobiliśmy.
Na policji nikt niestety nie mówił po angielsku, dostałam
numer na infolinię, gdzie mogłam złożyć doniesienie i za dwa dni miałabym
przyjechać do Puerto podpisać raport. Emilio jednak zaproponował, że może
tłumaczyć, więc przystałam na to, a policjant wysłał Łukasza to innego
komisariatu, gdzie mają biuro rzeczy znalezionych.
numer na infolinię, gdzie mogłam złożyć doniesienie i za dwa dni miałabym
przyjechać do Puerto podpisać raport. Emilio jednak zaproponował, że może
tłumaczyć, więc przystałam na to, a policjant wysłał Łukasza to innego
komisariatu, gdzie mają biuro rzeczy znalezionych.
Siedzieliśmy z Emilio w poczekalni, on nadal próbował mnie
pocieszyć, ja już trochę się uspokoiłam. Przyszła nasza kolej, weszliśmy do
pokoju, policjant (ale przystojniak!!!) wyjął dokumenty, Emilio zaczął mówić,
policjant popatrzył na nas, wyszedł do drugiego pokoju i po chwili wrócił z
moim plecakiem!!!!!!!! Nie mogłam w to uwierzyć, plecak z całą zawartością
leżał przede mną! I co się okazało? Plecak wypadł(!) z autobusu i jakaś dobra
dusza znalazła go na drodze i przywiozła na komisariat. Nie mogłam uwierzyć w
swoje szczęście. Dobra dusza ma na imię Ruiz i zostawiła swój numer telefonu,
więc mamy zamiar dzisiaj do niego zadzwonić.
pocieszyć, ja już trochę się uspokoiłam. Przyszła nasza kolej, weszliśmy do
pokoju, policjant (ale przystojniak!!!) wyjął dokumenty, Emilio zaczął mówić,
policjant popatrzył na nas, wyszedł do drugiego pokoju i po chwili wrócił z
moim plecakiem!!!!!!!! Nie mogłam w to uwierzyć, plecak z całą zawartością
leżał przede mną! I co się okazało? Plecak wypadł(!) z autobusu i jakaś dobra
dusza znalazła go na drodze i przywiozła na komisariat. Nie mogłam uwierzyć w
swoje szczęście. Dobra dusza ma na imię Ruiz i zostawiła swój numer telefonu,
więc mamy zamiar dzisiaj do niego zadzwonić.
Zrelaksowani wróciliśmy do domu, niezmiernie wdzięczni, że
Emilio tak nam pomógł, chcieliśmy mu zapłacić chociaż za paliwo, to prawie się
na nas obraził.
Emilio tak nam pomógł, chcieliśmy mu zapłacić chociaż za paliwo, to prawie się
na nas obraził.
I tak wykończeni tymi emocjami usnęliśmy jak trusie. Jak ja
się cieszę, że to wszystko się dobrze skończyło! 🙂
się cieszę, że to wszystko się dobrze skończyło! 🙂