I jeden dzień :).
Jak to szybko wszystko leci, aż trudno mi w to uwierzyć, jeszcze niedawno na brzuch narzekałąm i Romę do wyjścia namawiałam, a teraz już tyle czasu za nami razem :).
Roma waży już 4800g, czyli od wyjści ze szpitala aż 900g przybrała. Nie powiem, poczułam dumę, że to ja, własną piersią ją tak wykarmiłam. Maleńka jest urocza, cudowna i w ogóle jesteśmy w niej na maksa zakochani. Na razie jest bardzo spokojna, bardzo dużo śpi, w ogóle nie płacze. W nocy bardziej się wysypiam niż w czasie ciąży – koniec z bezsennością, a Roma je tak co 4, czasem co 5 godzin, więc można się trochę zdrzemnąć. No i dzisiaj – niespodzianka – pierwsze świadome uśmiechy (wiem, wiem, że wszystkie poradniki podają, że to tak dopiero od 4 bądź 5 tygodnia, ale sprawdzilam to dzisiaj parę razy i jestem pewna – reaguje na mój głos i się uśmiecha!!!).
Marcel już lepiej, nie ma histerii, ale słuchać i tak nic a nic nie chce, ale to chyba normalne zachowania każdego 2,5 latka. Nadal bardzo kocha Romę, ciągle chce ją przytulać i całować i bardzo empatycznie reaguje na każdy jej płacz – idź mamo, weź dzidzię, bo płacze.
Na spacerku z Malutką byliśmy tylko 2 razy, pogoda nie dopisuje i trochę mnie to dołuje. Marcel, urodzony w maju, w tym wieku to już był na bardzo wielu spacerach.
Próbowaliśmy zrobić Romie zdjęcie do paszportu, ale oczu nie chciała nam otworzyć i mamy problem – Łukasz w piątek wyjeżdża i do tego czasu musimy się z tym uporać, bo jak wróci to już nie zdąrzymy paszportu do wyjazdu wyrobić.
Moja gospodarka hormonalna jest jeszcze mocno rozregulowana – byłam dzisiaj z synkiem w kinie na ‚Samolotach’ i popłakałam się 3 razy, a śmiałam się najgłośniej w kinie, siostra prawie ze wstydu zeszła ;))).
Miałam też trochę dołków przez te trzy tygodnie, baby blues i mnie dopadł. Na szczęście zaczęłam wychodzić trochę do ludzi, ludzie też zaczęli do mnie przychodzić i już mi się lepiej zrobiło.
Prezenty już prawie wszystkie skompletowane, teraz tylko czeka mnie pakowanie :). No i siostra moja już w czwartek przyjeżdża, chyba się nie doczekam :)))))))))))))).
Mój Mąż już zaraz wyjeżdża, nie będzie go ani w Święta, ani na Sylwestra, smutno trochę, ale co zrobić. Całe szczęście, że mogliśmy być tak długo wszyscy razem, coś za coś. Na szczęście trochę będzie się teraz działo, to i czas szybciej zleci. A potem już chwila i Portugalio witamy!!!! :)))
Kolorowych snów!!! Pozdrawiamy!!!
Paulinko, mojemu Chrześniakowi pan fotograf otworzył oczy i uspokoił Go na chwilę…gwizdkiem piłkarskim ;]. Orbity zrobił nieziemskie. Straszne, ale z efektem 🙂
bez przesady, w tym kinie to nie było aż takiego wstydu kochana :*