Hiszpania z dziećmi – Walencja i okolice
Właśnie wróciliśmy z naszej ostatniej podróży – byliśmy w Walencji korzystając z wolnego czasu w takcie ferii zimowych Marcelka :).
Tak naprawdę, to cały czas zastanawialiśmy się czy jechać czy nie jechać na te wakacje, mamy trochę wydatków i zastanawialiśmy się czy da się to wszystko pogodzić z naszą wycieczką. W końcu zdecydowaliśmy, że jedziemy ale że będziemy ograniczać nasz budżet jak się da. Wakacje się udały chociaż mieliśmy małego pecha, ale o tym za chwilkę ;).
Na cel naszej podróży wybraliśmy Walencję, miasto przypadło nam do gustu ale do Barcelony to jeszcze daleka droga, hahaha ;). No ale dla mnie Barcelona to ukochane miejsce na ziemi, więc trudno ją przebić.
A teraz zapraszam na relację z podróży :).
- Jak dotrzeć?
My lecieliśmy z Berlina do Barcelony, Walencja ma również swoje lotnisko i trochę żałowaliśmy, że nie lecieliśmy bezpośrednio tam. Ale na początku nasze plany wyglądały trochę inaczej, w ogóle nie myśleliśmy o tym żeby do Walencji jechać.
Na lotnisku w Barcelonie wynajęliśmy samochód i po 3.5h dotarliśmy na miejsce.
Wskazówki:
Nasz samochód był bardzo tani (€45 za 6 dni), wynajmowaliśmy z firmą Goldcar korzystając w wyszukiwarki:
Goldcar nie cieszy się najlepszą opinią, my póki co nie mieliśmy żadnych problemów, ale polecam dokldne obejrzenie samochodu przed ruszeniem w podróż, gdyż u nas np nie zaznaczono na karcie wynajmu pobitej dolnej lampy i sami to zgłaszaliśmy. Dodatkowo bierzcie samochód TYLKO i wyłącznie z opcja Full to Full, czyli dostajecie samochód z pełnym bakiem i oddajecie z pełnym, to najbardziej opłacalna forma wynajmu (inaczej pobierają naprawdę wysokie opłaty za brakujące paliwo). I jeszcze słowo o fotelikach: wynajem fotelików w firmach wynajmujacch auta to jest ogromny koszt, czasami nawet 15-20€ za dzień. My zawsze wozimy ze sobą swoje foteliki, większość linii lotniczych pozwala na darmowe przewiezienie takiego ekwipunku dziecięcego bez żadnych dodatkowych opłat. My lecieliśmy teraz z Ryanair i nie było najmniejszego problemu z przewiezieniem fotelików ale pamiętajcie, żeby je dobrze zapakować. Ja na następny raz rozważam zakup specjalnego pokrowca bo dobrze zapakować samemu duży fotelik samochodowy to niełatwa sprawa.
Z Barcelony do Walencji jechaliśmy autostradą, która była dosyć kosztowna i w powrotną drogę korzstalismy z drogi alternatywnej – bezpłatnej (tylko zupełnie ostatni odcinek przejazdu przez tunele jechaliśmy płatną autostradą) – czas przejazdu był dokładnie taki sam.
Jeszcze słowo o naszym pechu – przy ulicy na której mieszkaliśmy, w każdy piątek odbywa się targ. My niestety ie zauważyliśmy znaków informujących o tym wydarzeniu a tym samym o zakazie parkowania i nasz samochód został odholowany. Nie było to przyjemne zdarzenie, nie wspominając o tym, że straciliśmy sporo pieniędzy. Na szczęście nasz gospodarz z airbnb okazał się bardzo pomocny i pomógł nam pozałatwiać te sprawy. Jeśli dostaniecie mandat, to idźcie na podany na nim adres najlepiej jeszcze tego samego dnia i opłaćcie karę, a kwota będzie zmniejszona o 50%. To była dla nas ulgą i dużą niespodzainka.
- Walencja – co zobaczyc?
Przyznam szczerze, że w Walencji niestety widzieliśmy niewiele. Jednego dnia Roma wpadła nam do stawiku w drodze na starówkę, a że nie mieliśmy dla niej butów na zmianę, to byliśmy upupieni w domu, a jednego dnia nasz samochód został odholowany gdyż źle go zaparkowaliśmy więc straciliśmy ten dzień na załatwianiu formalności i odzyskiwaniu auta.
W każdym bądź razie, w Walencji odwiedziismy:
- oczywiście Park Turia, przepiękny park stworzony w dawnym korycie rzeki Turii. Zielony, bujny, idealny do biegania i wszelkich aktywności. Biegnie przez środek miasta, ale jest odcięty od zgiełku i można w nim zaznać ciszy i spokoju
- promenada nad morzem – w Walencji jest do dyspozycji bardzo szeroka i długa plaża obok której biegnie przyjemna promenada, znajduje się tam kilka placów zabaw i dużo różnych knajpek
- Mercad Central – to chyba jest takie absolutne must see każdej wizyty w Walencji, przepiękny stary targ, gdzie można kupić przepyszne, świeże jedzenie
- Muzeum MUVIM, w którym znajdowała się bardzo ciekawa wystawa opowiadająca o animacji i różnych jej technikach z ubiegłego wieku
- Museo de Ciencias Naturales de Valencia – ciekawe muzeum że skamielinami, wystawa na temat życia i ewolucji a także ekosystemu Walencji. Muzeum może nie należy do najnowocześniejszych ale wielu eksponatów można dotykać i są one przedstawione w ciekawy sposób, na dodatek, muzeum znajduje się w bardzo ładnym parku (Jardins del Reial) z dużym placem zabaw
- Okolice Walencji – co zobaczyc?
- Park Krajobrazowy Albufera – znajduje się około 10km od Walencji, można dojechać do niego autobusem. W El Palmar znajduje się centrum informacyjne (ale kiepskie, nie mieli nawet żadnych mapek szlaków pieszych jakie można przejść w tym Parku). Obok centrum znajduje się ścieżka edukacyjna i budka z której można obserwować ptaki. Jezioro Albufera wygląda pięknie, polecam zatrzymać się przy punkcie obserwacyjnym. W okolicy znajdują się też pola ryżowe, niestety w okresie luty-marzec są one całkowicie zalane, chociaż i tak robią fajne wrażenie. W okolicznych miejscowościach można zjeść tradycyjną paellę zrobioną na lokalnie uprawianym ryżu, pycha :). Będąc tam warto wybrać się na okoliczne plaże, gdzie można również posurfowac gdyż wielkość fal jak najbardziej na to pozwala.
- Park Krajobrazowy de la Serra Calderona – tą trasę wynalazł Łukasz i była przefajna. Wynosiła 6km i była doskonałą dla dzieci w ieku 4 i 6 lat. Droga jest praktycznie płaska, jest tylko kilka niewielkich wzniesień. Prowadzi ona wśród wzgórz i dolin, drzew i gajów oliwnych. Bardzo relaksujący spacer, po drodze można podziwiać naprawdę piękne widoki, wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni. Szlak rozpoczyna się w miasteczku Olocau, w lutym bardzo sennym i wydającym się opustoszałym, ale i tak miło było się przespacerować po nim.
- Park Krajobrazowy de la Serra d’Irta – ten park jest już trochę bardziej oddalony od Walencji, odwiedziliśmy go w drodze powrotnej na lotnisko w Barcelonie. Przepiękne plaże i szlaki, ale chyba głównie rowerowe. Niestety nie są one jakoś szczególnie dobrze oznaczone i w końcu trasy żadnej nie zrobiliśmy ale spędziliśmy sporo czasu na plaży, dzieci połaziły po skałach, a ja wygrzałam się w słońcu. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Peniscola, gdzie starówka jest położona przepięknie na takim cyplu. Są tam stare mury miasta, zamek i wąskie brukowane uliczki. Niestety, byliśmy poza sezonem i trudno było nam znaleźć miejsce, gdzie moglibyśmy coś zjeść.
Potem już tylko wsiedliśmy do samochodu i pomknęliśmy do hotelu znajdującego się nieopodal barcelońskiego lotniska.
I tak to skończyły się nasze krótkie wakacje. Hiszpanię uwielbiam i z chęcią zjechałabym ją cała, a już na pewno powtórzyłabym szlak Santiago de Compostella. Może kiedyś się uda :).
Pozdrawiam!