Witajcie kochani! Wiem, ze moje przerwy w pisaniu bloga są takie długie
ale ostatnio, jak juz skończę pracować, to już tak mi się nie chce nic
robić w komputerze, że blog odłogiem stoi.
U nas wszystko w porządku. Marcelek zadowolony ze swojego przedszkola,
powoli zaczyna mowić po niemiecku a nawet śpiewać piosenki :). Do
przedszkola zaczęła rownież chodzić Romcia, na razie tylko 2-3 godziny,
ale bardzo jej sie podoba. Niestety, trochę ostatnio choruje, kaszel
mocno ja meczy.
Ja zaczęłam pracować z domu, jest to dla mnie niesamowicie pozytywna
zmiana, jakość mojego życia poprawiła sie. Nie marnuje juz czasu na
dojazdy, jestem bardziej zrelaksowana i bardzo szczęśliwa. Wkrótce
zapisuje sie na niemiecki, mam nadzieje, ze znajdę wystarczająco dużo
czasu na naukę. Motywacja jest wiec i czas musi się znaleźć.
Zima nie sprzyja siedzeniu na zewnątrz, zwłaszcza z dziećmi więc zwiedzamy muzea :). Dzisiaj zapraszam do Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie:
Adres: Invalidenstraße 43, 10115 Berlin
Cena biletów: normalny 6 euro, ulgowy 3.5
Godziny otwarcia: wt.-pt. 9:30 – 18, sb.-nd. 10-18
Do muzeum wybrałam sie w pewne niedzielne popołudnie tylkoz Marcelkm,
zrobiliśmy sobie popołudnie we dwójkę. Muzeum bardzo mu sie
podobało, przeszliśmy je dwukrotnie oglądając eksponaty bardzo uważnie
:).
Na początku wita nas największy zrekonstruowany i złożony szkielet dinozaura na świecie!, który bardzo
Marcela zainteresował.
W kolejnych salach znajduje sie bardzo dużo
eksponatów zwierząt, niektóre bardzo makabryczne – zwierzątka rozłożone
są na czynniki pierwsze, ale ciekawskich przedszkolaków to nie zraża :).
Jedyna cześć z której Marcel od razu na wejściu zrezygnował to tzw.
„wet section” – dział eksponatów w formalinie.
W czasie gdy byliśmy w
muzeum, miała tam miejsce wystawa czasowa dotycząca much. I tam
spędziliśmy naprawdę dużo czasu. Za specjalna szybka mozna było
obserwować rozkładające sie myszki i muchy, które brały udział w tym
procesie. Marcel był zafascynowany. Drugim hitem okazał sie krótki
filmik ktory pokazywał wykorzystanie larw do oczyszczanie ran. Ciekawe czy
Roma podzielałaby te fascynacje, czy to domena chłopców.
Podsumowując, Marcelkowi bardzo sie podobało mimo, ze to muzeum nie jest
bardzo interaktywne. Siadalismy sobie koło gablotek i opowiadalam
Marcelkowi rożne historie. A na koniec udaliśmy sie jeszcze na kakao i
ciastko. Super sa takie dni :).
Pozdrawiamy!!!
Cześć Paulina, miło mi poznać Ciebie i Twój blog. Tak się składa, że też piszę z Berlina i mam synka (3 lata) i młodszą córeczkę (3 miesiące) 🙂 Akurat teraz ruszyłam z nowym blogiem i planuję wiele wpisów o Berlinie oczami dzieci. Miło mi, że mam towarzyszkę. Kto wie, może spotkamy się gdzieś na szlaku? A może umówimy się na wspólne zwiedzanie? 🙂 Udanego tygodnia!